piątek, 14 lutego 2014

1. Jak mogłeś zgubić iguanę?!

Jak mogłeś zgubić iguanę?! Z okazji walentynek dużo uśmiechniętych minek!!! A tak na poważnie z okazji dzisiejszego święta, postanowiłam wstawić na moje wszystkie blogi rozdziały!!!
A tu linki do nich :
Klik
Klik
A teraz do setna sprawy...

♥ ♥ ♥
Więc tak może najpierw się przedstawię bo mniej jeszcze nie znacie. Mam na imię Ally...Ally Dawson. Od raku mieszkam w Kalifornii, gdzie również chodzę  do liceum. W kweście szkoły, jestem lubiana, nie przepadam za nauką , no ale na to się nic nie poradzi. Obecnie mieszkam z tatą i moim młodszym bratem - Jimmy'm. Mam wspaniałych przyjaciół - Dez'a i Trish. Ale może skończę już ze sobą i przejdę do teraźniejszości.
Jak zawsze jestem spóźniona. Umówiłam się z przyjaciółmi w parku. Nagle poczułam wibracje w kieszeni.
T - Trish
A - Ally.
T - Gdzie ty się podziewasz? Czekamy już 2 godziny!
A - Bardzo was przepraszam, ale musiałam zostać dłużej w pracy, później jeszcze wyjść z psem, a na to wszystko mój tata źle nastawił czas na mikrofali, ale zaraz będę.
T - Dobra, czekamy.
Rozłączyłam się szybko i schowałam telefon z powrotem do kieszeni. Szlam dość szybkim krokiem, alejkami parku. Wiatr lekko owiewał moje gęste kasztanowe włosy, a słońce rzucało ciepłe promienie. Uwielbiam wiosnę. Z daleka zauważyłam już dwie znane mi sylwetki.
- Naprawdę bardzo was przepraszam, ale miałam dużo spraw na głowie. - usprawiedliwiłam  się przed przyjaciółmi machając rękoma.
- Nie no spoko nic się nie stało..-zaczął Dez.
- Nic! Nic! Musiałam siedzieć tu z tobą 2 godziny!!! - krzyknęła Trish na rudzielca.
- Dobra dobra, skończcie już!- wepchnęłam się miedzy przyjaciół - Idziemy na lody?
- Jasne! - krzyknęli chórem.
Podeszliśmy wspólnie do pobliskiej budki z lodami. W czasie gdy Dez kupował nam lody, siedziałam z Trish na ławce.
- Słyszałaś że w poniedziałek ma przyjść do naszej klasy nowy uczeń? - spytała czarnowłosa z wyraźnym zaciekawieniem.
- No, jakiś chłopak z New Yorku.
- Adoptowała go rodzina Smith. Sierota...-zakpiła.
Naszą rozmowę przerwał Dez.
- O czym tak gadacie?
- A o nowym uczniu..- odparłam obojętnie.
Chłopak wzruszył, ramionami, podał  lody i usiadł koło nas. No i pomyśleć że jutro jest już poniedziałek.!!!
Nienawidzę poniedziałków!!! Z przyjaciółmi posiedziałam jeszcze 3 godziny i poszłam do domu. to były najlepsze 3 godziny mojego życia. Pełne śmiechu, i wygłupów. Wracałam tą samą  drogą co szłam 4 godziny temu. Mieszkam dosyć daleko. Do szkoły mam mniej więcej półgodziny drogi pieszo...no tak wstaje o 6.00, ale mniejsza.  Mijałam tłumy ludzi, park i pobliskie sklepy z butami. Przy jednym z nich się zatrzymałam. Spojrzałam w wielkie okno. Na wystawię stały piękne szpilki. No po prostu cudne. Zrobiłam ich fotkę i wysłałam do Trish.

Około 17.00 doszłam do chaty. Mieszkam w dwupiętrowym domku z ogrodem. Uwielbiam mój pokój może jest skromny i malutki, ale w końcu mój. Tsa...wcześniej dzieliłam z bratem, no ale nie chce z ego poopowiadania zrobić dramatu, więc może pokaże wam mój dom.. 


 


No to już chyba wszystko ogród pokaże kiedy nadarzy się okazja.

- Już jestem! - krzyknęłam odwieszając płaszcz na wieszak.
Zdjęłam buty i poszłam w głąb mieszkania rozglądając się z kimkolwiek.
- Jest ktoś!?
W kuchni nikogo nie było, tylko bajzel i naczynia w zlewie. Więc jednak ktoś tu był, a może nawet jeszcze jest. Oczywiście znalazłam ich przed kanapą, a mianowicie oglądali mecz, krzycząc z radości- chyba gol...
- O Laura, przyłączysz się??? - spytał nie odrywając od ekranu wzroku mój tata.
To może ja wam w ogóle opisze mojego tatę? No więc tak jest wysoki i dobrze zbudowany. Ma ciemno kasztanowe włosy i tego samego koloru oczy. Pracuje w firmie jest architektem. Często pomagam mu zrobić, projekty. Zazwyczaj po skończeniu pracy, jestem cała od kleju i  tektury, ale kocham mu pomagać. Wiek? Hmm, mój tata nie jest stary ma dopiero 39 lat. Jeszcze się z nim pomęczę...
- Nie dzięki, idę na górę mam dużo lekcji i kartkówkę z biologii. - odparłam ściszając Tv.
- Ej! Lau, co ty robisz!? Przecież mecz jest! - krzyknął z wyraźnym oburzeniem Jimmy.
Ta to mój brat. Nazywa się Jimmy. Ma 13 lat i niestety chodzi do tej samej szkoły co ja... Oczywiście jak każde rodzeństwo są miedzy nami małe spory, no dobra może nie tak małe bo ostatnio goniłam go z patelnią, ale zasłużył sobie. No cóż nic na to nie poradzę...
- No idę robić lekcje...
- No ale my tu oglądamy...
Spojrzałam na tatę błagalnym wzrokiem.
- Mnie tu nie ma. - odparł podnosząc ręce w geście obrony.
Westchnęłam ciężko i z myślą że przegrałam wojnę z batem poszłam na górę. Rzuciłam  się na łóżko chowając twarz w poduszkach. W końcu gdy zabrakło mi oddechu, przewróciłam się na plecy, wzięłam telefon do ręki i wybrałam numer Trish.
Zajęte!
No to został mi Dez. Wybrałam numer rudzielca i co?!
Zajęte!
Ta...witam w moim świecie. Zawsze gdy są potrzebni to ich niema. Pewnie naparzają przez te telefony, a ja!? A ja!? Leże plackiem na łóżku z wzrokiem wbitym w sufit i się nudzę!!
Gdzie w tym świecie sprawiedliwość!?
Wstałam ociężale z łóżka i wzięłam się za lekcje. Otworzyłam pierwszy zeszyt - matma.
- Pierniczę! Nie robię!
Tym razem podeszłam do szafy. Otwieram drzwi i...ze środka wybiega mój pies! Wabi się Rocky. Nie będę wam już go opisywać tu macie 
Zdjęcie mojego kłapouchego. Taa...jest trochę duży...
Ja to mam życie. Nie mogę robić lekcji, bo na dole ojciec i brat oglądają mecz, z przyjaciółmi tez nie mogę pogadać bo naparzają się przez telefon, a na koniec wybiega mi z szafy pies rasy owczarek staro angielski!!! No ludzie no! Czy ja kiedyś będę mieć normalne życie??? To ostatnie pytanie musiałam myśleć na głos, ponieważ usłyszałam nawet odpowiedź.
- Nie....-odparł brat wchodząc do mojego pokoju.
- A ty tu czego?
- Nigdzie nie mogę znaleźć Lusi. Wiesz może gdzie ona jest?
- Co!?
A no tak zapomniałam powiedzieć wam jeszcze o Lusi. Więc tak to zwierzątko mojego brata, a mianowicie iguana.
- Ty chcesz mi powiedzieć że wielka jaszczura szwenda się gdzieś po naszym mieszkaniu?!
- Nie panikuj, tylko pomóż mi szukać...
Wzruszyłam ramionami i zaczęłam poszukiwania. Okazało się że pupilek braciszka po maszerował do naszej sąsiadki. Ile ona narobiła hałasu. No dobra może kopanie w grządkach i znalezienie w truskawkach wielkiej jaszczurki to nie jest szczyt marzeń, ale uszy mi pękły.
- Bardzo panią przepraszamy - tłumaczyłam brata - obiecuje że to się więcej nie powtórzy.
- No ma nadzieje - odparła oschle, po czym wzięła się za przesadzanie malin.
Jimmy wziął to coś na ręce, a ja szłam za nim.
- Pilnuj jej na przyszłość!
- A co moja wina, że zrobiła sobie mały spacerek po okolicy!?
- Ty się lepiej ciesz że pani Watschon nie zadzwoniła po zoo. - zaśmiłam się cicho.
- Jeszcze czego?! - oburzył się mój braciszek, po czym wszedł nie zauważalnie  do domu i popędził na górę.
- Gdzie wy byliście? - spytał zdezorientowany  tata.
- W sklepie? - odparłam niepewnie.
On tylko wzruszył ramionami i wziął łyka kawy.
Uśmiechnęłam się lekko do siebie i poszłam w ślady za bratem. Wzięłam szybki prysznic i poszłam spać.

♥ ♥ ♥
 No to rozdział 1 jest. Nie ma w nim jakiejś specialnej akcji ,ale to dopiero wprowadzenie jutro poznamy Austina!!! Czekam na wasze opinie. Następny jutro bądź w niedziele.
Do następnego wpisu...
Maddie ^.^

5 komentarzy:

  1. Super historia się zaczyna =. czekam na next z niecierpliwością na next'a

    OdpowiedzUsuń
  2. Super sie zaczyna... czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojj..... Po niedzieli a 2 rozdziału nadal niema..... No trudno jeszcze trochę się pomecze xD

    OdpowiedzUsuń